Paweł z Krakowa – świadectwo

17 lut
0

Paweł z Krakowa – świadectwo

„Wieczorem na przedmieściach Yaounde zobaczyliśmy naszego Patrona, Darka Godawę, który szczęśliwy i uśmiechnięty wyjechał po nas ze swoimi dziećmi. Poczuliśmy niesamowite ciepło i przyjaźń, a przecież to właściwie nie znaliśmy się. Przywitali nas bardzo serdecznie i już wtedy czuliśmy się bezpieczni. Dotarliśmy na Misję Kamerun!”

„To miejsce mnie oczarowało. Zobaczyłem wszystko na własne oczy i zainspirowałem się. Inspiracja z każdą chwilą stopniowo narastała. Każdego dnia poznawaliśmy coraz lepiej mieszkańców misji. Zaczęło się od tego, że zostawimy nasz podróżny bagaż, bo tu w buszu na pewno znajdzie swoje nowe zastosowanie. Uświadomiliśmy sobie z Norbertem, że to jest dla nas coś więcej, niż tylko zwykłe miejsce noclegowe. Serce nam mocniej zabiło. Pojawiło się wzruszenie. W życiu trzeba robić coś dobrego, pomyślałem. Pojawiła się rozmowa o potrzebie kolejnego budynku, o marzeniach dzieci. Dla Darka najważniejsze są zawsze dzieci, ich nauka, żeby były najedzone i szczęśliwe. Dopiero później, by miały wygodne łóżko do spania i nieprzeciekający dach. Priorytety są tym ważniejsze, że tu portfel niestety szybko się kurczy. Wiele trzeba się natrudzić, aby utrzymać taką gromadę wspaniałych dzieciaków. Wszystko niestety jest tu drogie. W naszych głowach zakiełkowała myśl pomocy. Spojrzałem na plac i zobaczyłem mnóstwo wolnej przestrzeni do zagospodarowania. Wiedziałem, że po powrocie do Polski zostanę wsparty przez moją żonę i przyjaciół. I tak w istocie było. Wróciliśmy do Krakowa. Opowiedziałem o wrażeniach, jakie nas spotkały na misji. Po czym jednogłośnie podjęliśmy decyzję – zbudujemy nowy dom! Nie miałem najmniejszych intencji, jadąc do Afryki, że postawię tu budynek!”
————–

Moje wrażenia i odczucia z pobytu na Misji u Ojca Darka w grudniu 2012 i w lipcu 2013
Zapewne to miejsce na zawsze utkwi w mojej pamięci, odmieni moje i mojej rodziny życie. Prawdę mówiąc już to się stało od momentu jak zostaliśmy przyjęci pierwszego dnia, a raczej nocy, dojeżdżając do celu naszym sfatygowanym samochodem z moim przyjacielem i Bratem Norbertem. Ciepło i gościna jaką zostaliśmy obdarzeni była iście Polska a tak daleko od domu. Cudnie było się poczuć czystym, najedzonym i bezpiecznym za murami tego domowego miejsca, które przepełniało miłe spojrzenie i dobro jakie tam było. Przez te kilka pierwszych dni poznaliśmy ludzi tam mieszkających obyczaje i poukładany plan dnia, w którym miał swój udział każdy mieszkaniec od największego do najmniejszego. Jadąc przez Afrykę poznaje się prawa i trudności jaki trzeba stawić czoła, aby zorganizować na tym kontynencie coś na wzór naszego domu. A O. Darkowi się to udało i to nie po raz pierwszy jak usłyszałem nie tylko od niego. Ogromną pomoc i wsparcie ma w oddanych ludziach jak Achille i Marianne jak również w starszych wychowankach, którzy w pełni zaangażowania pomagają każdego dnia organizować podstawowe i niezbędne prace, formalności, szkołę i wiele innych spraw jak to w wielkim gospodarstwie wielorodzinnym. Osobiście nie znoszę przesady w nadgorliwości bycia pobożnym choć wierzę, że Pan z góry patrzy na wszystkich i liczą się czyny, a nie ilość paciorków, lecz w tym wypadku byłem zdumiony normalnością tego dobrego miejsca. Modlitwa była częścią życia, radością, napędem do przodu, aby lepiej żyć i uczyć tego życia kolejnych wychowanków, tych najmniejszych. Wiele przyjemnych wspomnień mam również z Jaśką kucharką i matką sierocińca dla wielu dzieci taką która wymaga, ale też patrzy miłym okiem i czuje te dzieci.
Po naszym powrocie do Polski postanowiłem, że będziemy wspierać tak szlachetne przedsięwzięcie i wybudujemy razem nowy dom, sierociniec, zabiorę tam rodzinę. Udało się to zrealizować hurrraaaaa, jestem z tego dumny i cieszę się. Moja Rodzina również była dzielna i wspaniała, że nie bała się stawić czoła kolejnej decyzji o wsparciu dla Soni maturzystki świeżo upieczonej. Mieszka teraz w naszym domu, śpi w jednym pokoju z moją córką Julką, jeździ ze starszą córką Justynką do szkoły i uczy się bardzo dobrze, to fajnie. To wspaniała, pracowita i dobrze wychowana dziewczyna, która zasługuje na wsparcie.
O. Darek, ciekawy i nietuzinkowy duchowny, dzieci go szanują a to najważniejsze w życiu. Jest bardzo uparty i skuteczny w dążeniu do celu jakim jest jego dom w Kamerunie, pieniądze dla dzieci do szkoły, zapewnienie jedzenia dla Wszystkich tam obecnych. Zadziwia mnie jego determinacja i sztuka bycia widocznym w tym niewidzialnym dla nas miejscu Afryki. Widziałem, jak wyglądają inne tzw. Misje… i jak dalekie są od ludzi, którymi się niby mają zajmować. Brawo Darku, za to co Ci się udało zbudować i dzięki za to co w nas zmieniłeś. Mamy nadzieję, że my również mamy wpływ na Twoje życie. Pozdrawiamy Paweł z Rodziną

Categorised in:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *